Zabiegi elektrowstrząsowe (EW) pozostają najskuteczniejszą metodą leczenia ostrych stanów psychicznych w psychiatrii. Postęp jaki dokonał się w anestezjologii na przestrzeni ostatnich lat pozwala na personalizację i optymalizację samych elektrowstrząsów poprzez interwencje czysto anestezjologiczne. Niewiele istnieje w medycynie procedur, gdzie znieczulenie w tak bezpośredni sposób wpływałoby na skuteczność, czy wręcz powodzenie, danego zabiegu. Kluczowym aspektem elektrowstrząsów jest dobór odpowiedniego środka znieczulającego. W polskich warunkach mamy do wyboru tiopental, propofol, etomidat i ketaminę - każdy o innych, unikalnych właściwościach oraz innym wpływie na generowany napad padaczkowy i bezpieczeństwo hemodynamiczne pacjenta. Optymalnym z perspektywy psychiatry wydaje się etomidat oraz ketamina, które nie wykazują działania przeciwpadaczkowego i umożliwiają użycie mniejszych wartości energii, co przekłada się na mniejsze ryzyko zaburzeń funkcji poznawczych. Ich zastosowanie wiąże się natomiast z częstszymi przypadkami hipertensji i tachykardii. Ketofol, mieszanina ketaminy i propofolu, pozwala złagodzić nadmierny wzrost ciśnienia tętniczego i tętna poprzez hemostabilizującą własność profofolu. Kolejnym istotnym zagadnieniem jest dawka użytego anestetyku czyli głębokość znieczulenia, którą możemy monitorować przy użyciu indeksu bispektralnego. Zbyt głębokie znieczulenie wiązać będzie się z mniejszą skuteczności samego zabiegu. Przepływ prądu elektrycznego wymaga pełnego zwiotczenia mięśni pacjenta. Lekiem z wyboru pozostaje sukcynylocholina, będąca depolaryzującym środkiem zwiotczającym. W przypadku przeciwwskazań do jej zastosowania użyteczne okazują się środki niedepolaryzujące, takie jak miwakurium czy rokuronium, choć czas trwania zabiegu zdecydowanie się wydłuża. Sugammadeks pozwala na pełne zniesienie zwiotczenia wywołanego rokuronium, jednak pozostaje lekiem finansowo z reguły nieosiągalnym.